top of page

Stefan CZARNIECKI

Podróżnik

Stefan Czarniecki

Podróżnik-eksplorator, dziennikarz-fotoreporter, były członek Alpinus Expedition Team, autor książek, twórca programu "Za siódmą górą"  w TV Republika.

Podróżnik, dziennikarz, autor książek, kartograf. Chyba w tej kolejności.

Trochę zakątków już w życiu zobaczył. To jednak latynoska koncepcja świata ujęła go najmocniej.

A zaczęło się tak niewinnie.

 

Zarażony przez ojca-alpinistę miłością do gór od dzieciństwa marzył, aby podejść pod ścianę przepięknej Cerro Torre. Pierwsza okazja nadarzyła się, gdy obronił pracę magisterską w Katedrze Kartografii Wydziału Geografii Uniwersytetu Warszawskiego.

Gdy zakosztował smaku niezależnej eksploracji, nie było już odwrotu.

Przewędrował Argentynę, Chile, Boliwię, południową Brazylię, Peru, Ekwador, Wenezuelę, Meksyk, Belize, Gwatemalę, Honduras, Nikaraguę, Kambodżę, Laos, Wietnam, Tajlandię, Indie oraz Nepal... Wszędzie pojawiał się z czystą kartą.

Bez wielkich funduszy. I wówczas się zaczynało.

Gdy opuszcza granicę kolejnego państwa, jego notatnik (mocno zdezelowany zeszyt, któremu codziennie musi poświęcić przynajmniej pół godziny) zawsze jest bogatszy nie tylko o kilkanaście nowych adresów, maili, telefonów oraz obietnic kolejnego spotkania, ale także wzruszających emocji i spotkań z pięknymi ludźmi.

 

"Ja po prostu mam bardzo dobrego Anioła Stróża" - powtarza, gdy pytają go, jak udaje mu się przeżyć te wszystkie spisywane przygody.

Jak sam mówi, dług zaciągnięty u Szefa na Górze, spłaca pokazami zdjęć, fotoreportażami, artykułami, inspirowaniem ludzi do poznawania nowego. Ułatwianiem przeniesienia się (choćby oczyma wyobraźni) w miejsca dalekie i egzotyczne tym wszystkim, którzy mieli troszkę mniej szczęścia od niego w eksploracji świata.

Pokazy z wypraw to swego rodzaju przedstawienie. Najczęściej w formie dynamicznego stand-up'u.

Jak to wygląda? Bardzo prosto. Facet z mikrofonem próbuje sprawić, aby przez półtorej godziny gadania, przeplatanego muzyką, filmami i zdjęciami nikomu ze zgromadzonych na sali ani przez chwilę się nie nudziło.

bottom of page